Jestem Maratończykiem #poznanmaraton #maraton #debiut
Kochani...
Dziś będzie znowu o bieganiu. Tak bardzo się ekscytuję, że nie mogłam się powstrzymać i muszę Wam o tym napisać. Dawno nie byłam z siebie tak zadowolona i dumna. To, czego dzisiaj dokonałam, wydawało mi się "Everestem" moich marzeń, ale dziś wiem, że chcę więcej! :-)
Dziś będzie znowu o bieganiu. Tak bardzo się ekscytuję, że nie mogłam się powstrzymać i muszę Wam o tym napisać. Dawno nie byłam z siebie tak zadowolona i dumna. To, czego dzisiaj dokonałam, wydawało mi się "Everestem" moich marzeń, ale dziś wiem, że chcę więcej! :-)
Przebiegłam po raz pierwszy MARATON
Prawdziwy, najprawdziwszy, całe 42,195 km...
(źródło: http://poznan.wyborcza.pl/poznan/1,36001,18140527,16__PKO_Poznan_Maraton__nowa_trasa__Pokazujemy_ja.html)
(źródło: http://poznan.wyborcza.pl/poznan/1,36001,18140527,16__PKO_Poznan_Maraton__nowa_trasa__Pokazujemy_ja.html)
Jery jak ja siebie za to uwielbiam :P :P :P Jeśli kiedyś czytaliście moje wpisy na temat biegania, na pewno wiecie, że od dłuższego czasu przygotowywałam się do tego wyzwania. Było ciężko. Były wzloty i upadki. Nogi niosły mnie jak dzika za szyszką, po czym następnego dnia kopytkowałam jak przeciążony osiołek :P Do pierwszego półmaratonu za bardzo się nie przygotowywałam. Po prostu wydłużałam dłuższe wybiegania i bez problemu przebiegłam ponad 21 km, a w tym roku przebiegłam już trzy wielkopolskie półmaratony (Półmaraton w Poznaniu, Grodzisku Wlkp. i Pile) oraz Forest Run na dystansie 23 km w pięknym Wielkopolskim Parku Narodowym. Wiedziałam, że z "królem", czyli jak od królewskiego dystansu nazywa się maraton, nie ma żartów. Na poznański maraton zapisałam się już w maju. Wtedy wydawało mi się, że mam tyyyyle czasu, żeby potrenować. Nagle wróciłam z urlopu i był już lipiec. Gorączkowo szukałam w internecie planu treningowego, który da mi szansę, by przebiec maraton. Wybrałam taką drogę trochę na skróty- bardzo intensywny plan 12-tygodniowy, zakładający 4 treningi w tygodniu. Odbiło się to na moim życiu rodzinnym, towarzyskim, nerwach i ogólnym samopoczuciu. Ostatnie tygodnie trenowałam już "na oparach energii", ale wmawiałam sobie, że trening musi zostać odbyty. Od ostatniego poniedziałku biegałam już zdecydowanie mniej. Postawiłam, jak w wielu poradnikach, książkach artykułach, na relaks. Moje dwa najdłuższe treningi do dzisiaj trwały ok 3 godzin - w tym czasie przebiegłam 30 km. Dziś miałam do pokonania ponad 42. Udało się! I to bez większego wysiłku, bez "ściany", którą sporo maratończyków miewa między 28-35 km. Ściana to podła bestia... po prostu odcina prąd i masz ochotę zakończyć swój bieg. Dziś u mnie nic takiego nie miało miejsca. No może na ostatnich 2km czułam się jakbym miała zamiast stóp dwie kule ognia. Ale biegłam przed siebie, kibice nieśli. Było cudownie. Dziś zostałam maratończykiem. I chociaż podczas treningów wiele razy wizualizowałam sobie moment wbiegania na metę i (już wtedy) się wzruszałam... łzy pociekły mi na 38 km, gdy wiedziałam już, że dam radę i po przekroczeniu mety, gdy widziałam wzruszoną moją całą rodzinkę :-) Jestem maratończykiem, ale jakoś jeszcze się nim nie czuję. Cieszę się ze swojego sukcesu, ale momentami mam wrażenie, że nic takiego nie dokonałam. Chociaż jak czytam sms-y, wiadomości, maile z gratulacjami... chyba było dobrze.Po prostu miałam tę odwagę by stanąć na starcie i nie zwolnić prawie na chwilę na trasie pojawiając się na mecie z czasem netto 4:11;18 (celowałam w 4:15:00 :P)
W głowie już krążą pomysły na kolejne starty. Kocham bieganie! Znowu. :-)
Poniżej kilka fotek od mojego mężusia i mojej siostry i jej chłopaka (to wyjątkowi kibice, którzy zerwali się za mną do biegu, chociaż kilkadziesiąt, kilkaset metrów... mieć takich kibiców to skarb) A mój mąż przejechał ze mną prawie całą trasę rowerem dając wsparcie duchowe i będąc kompanem do podzielenia się chociażby informacją, że już 1/3 dystansu za nami :P
W głowie już krążą pomysły na kolejne starty. Kocham bieganie! Znowu. :-)
Poniżej kilka fotek od mojego mężusia i mojej siostry i jej chłopaka (to wyjątkowi kibice, którzy zerwali się za mną do biegu, chociaż kilkadziesiąt, kilkaset metrów... mieć takich kibiców to skarb) A mój mąż przejechał ze mną prawie całą trasę rowerem dając wsparcie duchowe i będąc kompanem do podzielenia się chociażby informacją, że już 1/3 dystansu za nami :P
(głupawka przed wyjściem z domu - foto by mąż :P )
(macham do Was na trasie - foto by mąż)
(biegnę w stronę...mety -foto by mąż)
(tuż przed 38 km, po przebiegnięciu przez INEA STADION - foto by mąż)
("przeleciałam metę" :P - foto by Sławek)
(medale - foto by Sławek)
(medale - foto by Sławek)
(medale - foto by Sławek)
(gratulacje - zasłużył na nie każdy, kto miał odwagę, by pojawić się na starcie - foto by Siorka)
(szczęśliwa ja na mecie...marzenie z dzieciństwa się spełniło - foto by Siorka)
Komentarze
Prześlij komentarz