TUSZ Maskara ASTOR Seduction Codes
Obiecałam ostatnio recenzję kolejnej maskary... tym razem padło na nowość od Astor - tusz Seduction Codes... Mogłam ją przetestować dzięki testom dla posiadaczek karty Lifestyle (Super-pharm). Wygrywały pierwsze osoby, które się zgłosiły (mojej siostrze chyba też się udało ;-))
W pięknym złoto-czarnym opakowaniu przypominającym gorset kryje się cudo czy bubel? Jak myślicie? ;) Opinie o tuszach Astor są podzielone...
Opakowanie jest naprawdę efektowne. Chociaż trochę rozczarowało mnie to, że całe to "złoto" jest tylko naklejką... Mimo to pięknie błyszczy i przyciąga wzrok...
Szczoteczka nie jest klasyczna, ma na środku drobne zwężenie
Przy pierwszy użyciu moje rzęsy były mega sklejone. Dałam mu jednak drugą szansę...
Niestety natura nie obdarzyła mnie kruczoczarnymi, gęstymi rzęsami.... Przy ostatnim poście o maskarze Avon zapomniałam dodać zdjęcia "przed". Co nadrabiam dzisiaj:
Jak widzicie, moje rzęsy są w kolorze blond. Jasne, niebyt gęste, a dolnych prawie nie widać bez makijażu ;)
Poniżej pokazuję Wam efekt po użyciu maskary Astor Seduction Codes w kolorze czarnym.
Może nie jest powalający, ale to też "zasługa" moich naturalnych rzęs. Ja bardzo cieszę się, że rzęsy zostały dobrze podkreślone, a tusz wytrzymuje bez problemu cały dzień w pracy. Pod koniec dnia nieco się obsypuje robiąc, szczególnie na dolnej powiece, nieestetyczne kropki. Mimo to, trafił do mojej kosmetyczki i maluję się nim na co dzień. Nie zmienia to jednak faktu, że raczej go nie kupię. Cena rekomendowana tego tuszu to ok. 30 zł. W promocji widziałam go za ok. 23 zł. Za tę kwotę mogę mieć prawie aż 3 moich ulubieńców z Lovely - tusz, który odkryłam i uwielbiam dzięki:
http://darmoszki.blogspot.com/
Link do recenzji na tym blogu: TU
Który z tuszy do rzęs, dostępnych na polskim rynku, Wy polecacie?
Komentarze
Prześlij komentarz